Pamiętam, gdy moja mama w każdą sobotę przykręcała do kuchennego blatu starą maszynkę do makaronu. Uwielbiałam kręcić jej korbką, choć nie było to łatwe, a maszynka piszczała niemiłosiernie i blokowała się od nadmiaru ciasta. Ogromna, drewniana stolnica pokrywała się mąką, a ja wspinałam się na krzesło i na swój nieporadny, dziecięcy sposób próbowałam pomagać. Pamiętam rozłożone lniane ściereczki na stole, a na nich rozsypany luźno, schnący makaron. Jak ja lubiłam nim podrzucać gdy nikt nie widział.
Maminy makaron był niepowtarzalny. Stanowił najlepszy dodatek do niedzielnego, tradycyjnego rosołu, a najlepiej wciągało się te najdłuższe niteczki. Jego smak pamiętam do dziś i choć najłatwiej jest kupić torebkę w sklepie, czasami lubię przewiązać talię fartuszkiem i ubrudzić sobie dłonie w mące. Już po kilku minutach ciasto staje się gładkie, plastyczne i złociste od świeżych żółtek. Jedyne, które uwielbiam wałkować. Kilka ruchów wałkiem i staje się niemal przezroczyste. To niewiarygodne, że z tak niewielkiej ilości ciasta można otrzymać tyle makaronu.
Gdy zagniatałam makaron po raz pierwszy, byłam pełna obaw. W moich wyobrażeniach było to zadanie niewykonalne, tym bardziej, że nie posiadałam maszynki do makaronu. Nie mam jej do dziś, ale uwielbiam domowy makaron. Kto choć raz go spróbował, już nigdy nie zadowoli się gotowym…
Przygotowanie makaronu jest wyjątkowo proste i nieskomplikowane. Choć najlepszy wychodzi z typowej mąki makaronowej z pszenicy durum, z naszej polskiej też uda się wyśmienicie. Można też wymieszać obie mąki pół na pół. Najbardziej lubię je z prostymi sosami, z pesto, z bolognese lub z klopsikami.
Zasada jest jedna: na każde 100g mąki przyjęło się używać 1 jajko ważące około 60g. Zachowanie tych proporcji powinno sprawić, że ciasto będzie miało idealną konsystencję bez dolewania wody. Jeśli jednak okaże się zbyt suche, trzeba będzie jej dodać. Należy jednak pamiętać, że ciasto podczas leżakowania wilgotnieje, więc choć z początku może wydawać się byt twarde, w efekcie jest idealne do wałkowania i formowania makaronu.
Smacznego!
Pamiętam, że babcia zawsze przygotowywała makaron na niedzielę. Nie miała maszynki tylko nóż, ale makaron zawsze jej wychodził równiutki. No i suszył się na oparciu krzesła :)
Wprawdzie w moim rodzinnym domu nie robiło się makaronu, ale później miałam wiele szczęścia bo przez długi czas otrzymywałam spore zapasy takiego makaronu od babci mojego męża. I tak po nitce do kłębka i ja zaraziłam się jego smakiem. Ale muszę przyznać, że obecnie w moim domu makaron robi mój mąż!!!
Ale piękne różyczki !!!
Bardzo mi się podoba taki pomysł, fajne wykonanie.
Witam,
Czy taki makaron można w jakiś sposób przechowywać (np w szklanym słoju)? Jeśli tak, to jak i jak długo?
Pozdrawiam, Asia
Domowy makaron można zamrozić bezpośrednio po przygotowaniu lub wysuszyć i przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku nawet do kilku miesięcy. Makaron przed zamknięciem musi być bardzo dokładnie wysuszony.