Kocham lato… tęsknię za nim jak nie wiem co… Wstaję rano i co widzę… Niebo zasnute ciężkimi chmurzyskami, mokre dachy i chodniki, a na dodatek tak zimno, że najchętniej nie wychodziłabym spod kołdry. Co zrobić, weekend się skończył i pora wrócić do codzienności – wciąż jeszcze żałuję, że tak szarej przez tę pogodę…
Dzisiejszy wpis miał aż pachnieć latem, ale tę przyjemność zostawię sobie na jakiś piękniejszy dzień, a teraz zapraszam na danie z serii jednokociołkowych. Serwuję fasolkę z warzywami.
Nie jest do danie na szybko, ale nie wymaga też długiego stania w kuchni. Fasolę (np Jaś) należy umyć i zalać zimną wodą, najlepiej na noc, ale z samego rana też wystarczy. Gdy nieco odżyje, w tej samej wodzie zaczynamy gotowanie. Ja dodaję liść laurowy i kilka kulek ziela angielskiego i pieprzu. Gotujemy do miękkości. Zdradzę Wam tu wielki rodzinny sekret – podczas gotowania fasoli, uzupełniamy płyny, dolewając zimną wodę, ugotuje się wtedy znacznie szybciej.
Teraz przyszła pora na odrobinę wysiłku… Wzięłam jedną sporą marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, pora i dorodną czerwoną paprykę. Co dało się zetrzeć na tarce, starłam, resztę pokroiłam nie zwracając większej uwagi, by było równo i pięknie. Warzywa podsmażyłam na łyżce oliwy. Na koniec warzywa oprószyłam mąką i jeszcze chwilę smażyłam. Następnie wszystko podlałam wodą spod gotującej się fasolki, by zebrać każdą okruszynę smaku warzyw z patelni i połączyłam z fasolką.
Doprawiłam łyżką koncentratu pomidorowego, solą, pieprzem i majerankiem do smaku, a na koniec dodałam łyżeczkę jasnej musztardy – to mój wypracowany sekret, by fasolka stała się fasolką idealną.
Bon appetit !
Jako ciekawostkę dodam, że fasolka poza kuchnią polską jest równie popularna w kuchni angielskiej.
Ach, jak ja lubię fasolkę!!! Smaka mi zrobiłaś! :)
To w sumie dobrze, cieszę się :) To dobre danie na takie chłodne dni, jakie teraz nas dopadły, a dzięki kolorowym warzywom nabrały nieco wiosennego rumieńca :)
No i zrobiłam w końcu fasolkę, co prawda jak po bretońsku, ale wykorzystałam motyw z musztardą (dodałam musztardy z wędzoną papryką Kamis), faktycznie dobry pomysł;-)
Miło mi to słyszeć. Muszę też rozejrzeć się za taką musztardą z papryką, podejrzewam, że może być pyszna – szczególnie dla kogoś z bzikiem na punkcie papryki :)
Kupiłam pierwszy raz, używam właśnie tylko do sosów, np. do gulaszu z żołądków ;-) ona dokładnie nazywa się bodajże „z płatkami wędzonej papryki” ;)
Już wpisałam na listę kolejnych zakupów. Niech no tylko ją dorwę ;)